Kilka słów o Jednomandatowych Okręgach Wyborczych

jow.pngPatrząc na powolny upadek jakości polskiego parlamentaryzmu (to delikatne ujęcie tematu), co sprawa Pawła Kukiza uwypukliła niestety w pełnym wymiarze, coraz silniej przekonuję się do wartości Jednomandatowych Okręgów Wyborczych (o ironio to on jest ich głównym orędownikiem). Często rozmawiam o tym z moimi studentami, wskazując na plusy i minusy tych rozwiązań, bo i mankamentów w tym aspekcie jest wszak sporo. Jak jednak wyborcy właściwie mogą zweryfikować swojego przedstawiciela, którego wszak istniejący dziś mechanizm partyjno-polityczny i tak skutecznie przetransferuje do niższej izby parlamentu na dobrej pozycji w tzw. biorącym okręgu? Jak najskuteczniej przywiązać posła do lokalnej społeczności i uczynić go odpowiedzialnym wyłącznie przez wyborcami, nie zaś przed tuzami partyjnymi? W Stanach Zjednoczonych, będących kolebką współczesnej demokracji, od lat mechanizm ten funkcjonuje prawidłowo na każdym szczeblu życia publicznego. Jak pokazuje rzeczywistość, także w naszym Senacie, gdzie istnieje system JOWowski, kryzys życia publicznego, nie jest tak wyrazisty, a mechanizm demokracji działa dużo lepiej. Oczywiście wiem, że dziś to jedynie temat poddany pod dyskusję, a ewentualne zmiany wymagają wprowadzenia szeregu działań legislacyjnych, ale ciekaw jestem Waszych opinii. Ja, po latach doświadczeń, skłaniam się ku wprowadzeniu JOWów, w każdej konfiguracji wyborczej i na każdym jego poziomie (parlamentarnym i samorządowym).